Marian Chałupa

Napisane przez manix w

Marian Chałupa urodził się w 1894 r. w Wasylkowcach jako syn Józefa Chałupy i Katarzyny z Zasławnych. Wasylkowce to wieś leżąca na terenie licznych jarów i wąwozów w połowie drogi z Kopyczyniec do Husiatynia w woj.tarnopolskim. Przed wojną Wasylkowce liczyły 2800 mieszkańców-większość Rusinów, około 500 miszkańców to Polacy. Ponadto w Wasylkowcach zamieszkiwały rodziny Zydów, Rosjan, Czechów, Węgrów i Niemców. We wrześniu 1939 r. Marian Chałupa jako st.post.PP pełnił służbę na Posterunku w Kopyczyńcach (do 1939 r. miasto powiatowe w woj.tarnopolskim ).

"Był policjantem, to wystarczy, by go rozstrzelać" - powiedział na jednym z przesłuchań szef kalinińskiego NKWD- Dmitrij Stefanowicz Tokariew, później generał bezpieczeństwa państwowego w Kazaniu. Według danych szacunkowych, we wrześniu 1939 roku internowano na Kresach Wschodnich 12 tysięcy funkcjonariuszy i pracowników policji. Pod koniec 1939 roku władze ZSRR podjęły przygotowania do ostatecznego rozwiązania problemu polskich jeńców wojennych.Ostatecznie los policjantów z Ostaszkowa przesądzony został 5 marca 1940 roku na posiedzeniu Biura Politycznego KC WKP(b) w składzie: Stalin, Woroszyłow, Mołotow, Mikojan i Kaganowicz. Wówczas to podjęto decyzję akceptującą wniosek Ł. Berii o rozpatrzeniu w trybie specjalnym, z zastosowaniem kary śmierci przez rozstrzelanie spraw 14736 polskich jeńców, w tym 1030 oficerów i podoficerów policji, ochrony pogranicza i żandarmerii oraz 5138 szeregowych policji, żandarmerii, więziennictwa i wywiadu. Wśród jeńców był st. post. Marian Chałupa ,który podobnie jak inni policjanci został rozstrzelany w Twerze w 1940 r., spoczywa w Miednoje, mianowany na stopień aspiranta Policji Państwowej.


Zdjęcie z Księgi Cmentarnej Miednoje nadesłane przez panią Annę Chałupa


Korzystano z materiałów :

http://www.katedrapolowa.pl/ofiary.php



Ocena artykułu:

Historyczne non possumus

Napisane przez Anonimowy w

Wrzesień to oczywiście miesiąc wspomnień. Zwłaszcza jeśli okazja jest okrągła. My obchodzimy w tym roku 70. rocznicę rozpoczęcia II wojny światowej i przez wszystkie media mówione, pisane i oglądane przewija się co, kto i gdzie powiedział w kwestii jak wyżej. Znajdujemy się właśnie mniej więcej na półmetku pomiędzy przeświętowanym 1 września, a nieświętowanym 17, do którego podchodzimy jak pies do jeża (no, żeby nie urazić rosyjskiego niedźwiedzia. Stary niedźwiedź mocno śpi i jest dobrze).
Niezależnie od tego, ile mądrych lub niemądrych głów zabierze głos, dla mnie spojrzenie na wrześniowe rocznice ma zawsze wymiar mocno osobisty. Wyobrażam sobie mianowicie mojego pradziadka, który już wie, że wojna się zaczęła, ale jeszcze nie wie, że za parę dni po raz ostatni zobaczy swoją żonę i dzieci. A już zupełnie nie ma pojęcia, że za kilka miesięcy stanie się tylko kłopotliwym nazwiskiem w zniszczonych potem kartotekach, jednym z wielu tysięcy równie kłopotliwych, pochowanych w Miednoje, Katyniu i innych miejscach. Historyczna persona non grata.
Zastanawiam się przy okazji tego września i innych przed nim (a może i po nim, jak Bóg pozwoli), czy kiedyś doczekam się świeckiego non possumus w kontekście historycznym. Czy ktoś kiedyś (o rządzących myślę) wystąpi z otwartą przyłbicą i zaprotestuje przeciw rozmienianiu polskiej historii na drobne i przemieniania bólu ludzkiego w piątą wodę po kisielu. Ciekawe, czy się doczekam.

Ocena artykułu: