W bydlęcych wagonach do Kazachstanu

Napisane przez Anonimowy w

Zaraz po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie Polski 17 września 1939 roku rozpoczęła się zorganizowana i zakrojona na szeroką skalę akcja deportacji ludności polskiej wgłąb ZSRR. Motywacja po stronie radzieckiej była dokładnie taka sama, jaka przyświecała hitlerowskim Niemcom. Chodziło o "oczyszczenie" terenów pod kolonizację i pozbycie się "elementu", który mógł stanowić źródło oporu. Akcja zaczęła się nagle i bez uprzedzenia. Tak oto wspomina ten czas Władysława Banasiak z domu Lech:

13-go kwietnia 1940 roku w nocy gwałtownym stukaniem obudzono nas. Do mieszkania wtargnęli Zołnierze z karabinami, oficer NKWD, miejscowy Ukrainiec i sąsiad Żyd, który był bogaty i nam przyjazny, ale już miał na rękawie czerwoną opaskę. [...] Pozwolono zabrać osobiste dokumenty, trochę żywności i ubrania. Mama [...] pomimo zakazu i oporu [...] napakowała żywności, ile się dało i ubrań [...]. Pod strażą żołnierza mama wydoiła krowę i mleko ponalewaliśmy do butelek. W wagonie były małe dzieci, którym to mleko bardzo się przydało. Następnie kazano nam wychodzić, mamie i nam czworgu dzieciom. Najstarsza siostra miała 17 lat, ja 15, młodszy brat 13 i najmłodszy 9 lat. Zawieziono nas do stacji kolejowej w Podwołoczystak, tam bowiem formował się transport.



[Prawdopodobnie tak wyglądały wagony, w których transportowano Polaków wgłąb ZSRR. Źródło]

NKWD każdego, bez względu na wiek i płeć, traktowało jako wroga jedynie słusznego ustroju. O straszliwych warunkach, w jakich transportowano przesiedleńców do Kazachstanu tak pisze pani Władysława:

Załądowali nas jak zbrodniarzy w towarowe, zakratowane wagony. Przeważnie były kobiety z małymi dziećmi jako niebezpieczny element. Płacz, wszyscy stłoczeni, warunki straszne, brak wody, za ubikację służyła dziura wycięta w podłodze. [...] Po trzech dniach pociąg ruszył, pożegnaliśmy Polskę, kuzynów i koleżanki stojące na peronie. Po 3 dniach jazdy dostaliśmy wodę do picia i tak był oprzez całą podróż. Co kla dni w czasie dłuższego postoju dwie osoby z wagonu pod strażą przynosiły wodę. Po dwóch tygodniach koszmarnej jazdy 26 kwietnia przyjechaliśmy do stacji Mamlułka - Pónocny Kazachstan. Załadowano nas do samochodów i zawieziono wgłąb stepów, 90 km do Ksił - Askerski owco-sowchoz Pryiszymski Rejon Pietropawłowskoj Obłaści.

Jak wspomina pani Władysława, mieli szczęście, że data wywózki jej i jej rodziny przypadła na kwiecień. Stosunkowo niewielu ludzi podczas podróży zmarło. Z tych, którzy wywożeni byli pierwszym transportem w styczniu, niewielu przeżyło. Co jakiś czas z wagonów na pobocza wyrzucano zamarznięte ciała, także dziecięce. Te ciała pozostawione bez żadnego pochówku mijali i widzieli zesłańcy tłoczący się w następnym transporcie trzy miesiące później.

Ocena artykułu:
This entry was posted on 17 lutego 2009 at wtorek, lutego 17, 2009 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

1 komentarze

Anonimowy  

ja cie pierdole!

31 stycznia 2012 13:24

Prześlij komentarz