Październik, rok 1918. Wojska włoskie rozpoczynają na froncie wschodnim ostatnią ofensywę I wojny światowej. Przeciwstawia im się wyczerpana, pozbawiona morale i zdziesiątkowana armia austriacka. Już po kilku dniach walki traci zdolność bojową i ugina się pod naporem włoskim. Żołnierze są masowo brani do niewoli (ok. 300 tys. żołnierzy austriackich trafiło do niewoli!), niektórzy dezerterują. Ostatecznie 2 listopada 1918 r. w Tagliamento zostaje podpisany rozejm, który m. in. przyczynia się w niedługim czasie do rozpadu Austro-Węgier i końca I wojny światowej.
[Przeładunek na Tagliamento, 1917 r. Zdjęcie pochodzi stąd.]
Jak te wydarzenia wspomina Edward Chałupa? Prześledźmy po kolei.Był już rok 1918, lipiec, otrzymałem od siostry, że dziewczyna, którą tak ceniłem jest w ciąży ze synem kierownika kopalni i na mnie ta wiadomość nie sprawiła żadnego wrażenia, raczej doznałem pewnego ukojenia, jestem zwolennikiem wolności. Po trzech latach wojennej tułaczki otrzymałem urlop do domu, jak wiadomo, trzy lata to nie jeden dzień, dużo się zmieniło, odwiedzałem krewnych, znajomych, dziewczynę,[...]
Warto zauważyć, że u schyłku wojny wysyłani na front siłą i zmuszani do podejmowania kolejnych ataków żolnierze tracili ducha walki. Szerzyły bunty i przejawy nieposłuszeństwa.
Po powrocie z urlopu do jednostki krążyły wieści, że znów pojedziemy na włoski front, to nam się nie bardzo uśmiechało, toteż pułk się zbuntował, mój transport w wagonach stał na stacji kolejowej, w Nowosielicy, za Czemiowcami, tam też stoczyliśmy prawdziwą walkę z 29 słowackim p. p., pod przeważającymi siłami zostaliśmy rozbrojeni i wywiezieni pod włoski front, w międzyczasie odbywał się sąd polowy nad żołnierzami pułku, podobno było kilku straconych [...].
W armii panował chaos. Żołnierzy skazywanych przez sądy polowe na rozstrzelanie nastepnego dnia zaprzysiężano i wysyłano z powrotem na front. Klęska armii austriackiej stawała się coraz bardziej oczywista:
[...] wtem pewnego dnia Włosi rozpoczęli wielką i ostatnią ofensywę, dochodzenia zostały przerwane, nas ponownie zaprzysiężono, uzbrojono i na front, gdy szliśmy do frontu, Czesi z frontu, wołając spadki hoszi po wojnie, niestety szliśmy dalej do frontu, dopiero po trzech dniach rozpoczęliśmy odwrót, w czasie odwrotu przed rzeką Tagliamento pułk został zbobardowany i z pokładów zdziesiątkowany, pozostałości pułku przeszły most na rzece Tagliamento, most za sobą zapalono, wtem za nami nadjechała włoska kawaleria, rzuciła się do rzeki wpław, z naszej strony poczęto strzelać, wtem poczęto wołać, aby zaprzestać ognia, zawieszenie broni, gdy kawaleria przeszła przez rzekę, zmieszała się z wojskami austriackimi, myślałem, że nastąpi nieporozumienie między żołnierzami, ale gdzie tam, pokręcili się jakby między przyjaciółmi, konie powierzgały ogonami i dalej w pościg, najdziwniejsze jest to, że przecież wyższe dowództwa wiedziały, że jest kapitulacja, wojska włoskie były już na tyłach wojsk austriackich, dlaczego w ostatniej chwili mordować ludzi Bogu ducha winnych, jak to u dygnitarzy życie maluczkich nic nie znaczyło i nie znaczy. Po trzech dniach rozbrojono nas z oświadczeniem, że wszyscy będziemy wysłani do swych miejscowości rodzinnych, jednak po rozbrojeniu nas sformowano czwórki i rozkaz: a via la Roma, oficerów zostawiono przy szablach. Tabor pułkowy szedł z nami, żywiliśmy się następująco, to, co na wozie, do kotłow, konie od wozów bite i też do kotłów i tak doszliśmy do obozów jenieckich.
A jak Włosi traktowali jeńców wojennych? Zobaczmy:
Nadmienić należy, że gdy nas prowadzili Anglicy, Szkoci, to nie wolno było zbliżać się do jeńców, ale gdy przejęli nas Włosi, to prostota, doskakiwali do żołnierzy, zrywali odznaczenia, pluli w twarze jak dzicz. W obozie pozostaliśmy bardzo krótko z oficerami, następnie wysłano oficerów do obozu oficerskiego, a żołnierzy do obozu specjalnego, za druty, tak było w wielkim głodzie, listopad do pół grudnia 1918 r. Następnie wyprowadzono nas na wolny tor kolejowy, gdzie na mrozie głodni czekaliśmy dwa dni na swój pociąg, mówiono nam że jedziemy na roboty w góry Szwajcarskie, gdy nadjechał ten upragniony pociąg, wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy żółwim pośpiechem, drugiego dnia późnym wieczorem wjechał pociąg na stację jakiegoś większego miasta, w krótkim czasie wyniesiono nam w kotłach gotowany ryż ze słodką kapustą, było to bardzo dobre, ale mało, ja zdążyłem tylko pokosztować, natomiast dali nam po dużej konserwie, jedna na dziesięciu i po bochenku chleba. No cóż, jeść nie było można z powodu wielkiego pragnienia. Drugiego dnia ok. północy pociąg zatrzymał się na torze otwartym, naprzeciw niewielkiej drogi, wzdłuż której płynął duży strumień wody do nawadniania pól ryżowych, nam kazano wysiąść. W pierwszej chwili gaszono pragnienie, na pierwszy rzut oka wygląda ta miejscowość, że przed nami jest jakie wielkie miasto, ale nie było to miasto tylko lotnisko, a na nim zbudowane 30 hangarów, a my po ugaszeniu pragnienia, sformowaliśmy grupowo czwórki, ruszyliśmy w pochód, pod hangarami dowiedzieliśmy się, że jest to obóz La Mandria di Chivasso i tu się formuje polska armia pod dowództwem gen. Józefa Hallera.
O tym, jak Edward Chałupa tworzył zalążki armii polskiej we Włoszech napiszemy w nastepnym odcinku.
Ocena artykułu:
This entry was posted
on 25 stycznia 2009
at niedziela, stycznia 25, 2009
and is filed under
Pamiętnik Edwarda Chałupy
. You can follow any responses to this entry through the
comments feed
.