Funkcjonariusz Policji - główny wróg ZSRR

Napisane przez Anonimowy w

Rodzina Lechów to kolejna rodzina, która pojawia się na naszym blogu. Przed wojną posiadali skromne gospodarstwo niedaleko Tarnopola (powiat skałacki). Kilkakrotnie zmieniali miejsce zamieszkania, ze względu na fakt, iż głowa rodziny - Stefan Lech - służył w Policji Państwowej i z rozkazu kierowany był do różnych placówek.
Władysława Banasiak z domu Lech spisała dramatyczne losy wojenne swojej rodziny, poczynając od daty 17 września, czyli momentu napaści Związku Radzieckiego na Polskę. Kim jednak jest pani Władysława, oprócz tego, że babcią piszącej te słowa? Oddajmy jej głos:

Urodziłam się 5.12.1924 roku w Zadnieszówce, woj. Tarnopol, córka Stefana i Agafii Lech. Ojciec mój był funkcjonariuszem Policji Państwowej w Bogdanówce, pow. Skałat.


17 września 1939 roku wszedł w życie pakt Ribbentrop-Mołotow, tajne porozumienie między Niemcami a Związkiem Radzieckim podpisane 23 sierpnia 1939, na mocy którego dokonano podziału w Europie Środkowej i Wschodniej pomiędzy strefy wpływów obu dyktatur.


[Mapa z podziałem stref wpływów między Niemcami i ZSRR. Podpisy za zgodność Ribbentropa i Mołotowa. Źródło]
Tajne porozumienie między mocarstwami tragicznie wpłynęło na losy wielu zwykłych ludzi, w tym rodziny Lechów. Wspomina to pani Władysława:

Po wkroczeniu Armii Czerwonej 17 września 1939 roku ojciec udał się do Tarnopola na zgrupowanie i wraz z innymi policjantami został aresztowany. 21 września dostaliśmy od znajomych wiadomość, że szosą z Tarnopola przez wieś Kamionki-Bogdanówka do Podwołoczysk deportują na piechotę tysiące policjantów i będą przed wsią odpoczywać. Mama, dwóch braci i starsza siostra zabrali trochę jedzenia, pieniędzy i pobiegli pożegnać się (żołnierze pozwolili).
Mnie nie było w domu, ale jak się dowiedziałam, pobiegłam do Kamionek i w konwoju zobaczyłam ojca. Zawołałam "tato!". Ojciec zobaczył mnie, pomachał ręką i wołał "do widzenia, Władzia!"

Władysława Banasiak nie wiedziała, że wtedy właśnie po raz ostatni widziała ojca żywego.
Dalszy bieg wydarzeń we wspomnieniach pani Władysławy przypomina scenę z filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy:

Po powrocie do domu mama włożyła do plecaka trochę bielizny, buty, żywności i siostra Helena, jadąc na rowerze, dogoniła całą kolumnę w Podwołoczyskach. Po wielkich prośbach żołnierze wziął plecak i podał ojcu. Wraz z innymi policjantami został deportowany do obozu w Ostaszkowie. W styczniu lub w lutym 1940 roku otrzymaliśmy od ojca jedną pocztówke z wiadomością, że żyje z adresem: Ostaszków polowoj jaszczyk 37. To była ostatnia wiadomość.

13 kwietnia 1940 roku rodzinie Lechów dano godzinę na zebranie się i kazano im natychmiast opuścić rodzinny dom:

[...] w nocy gwałtownym stukaniem obudzono nas. Do mieszkania wtargnęli żołnierze z karabinami, oficer NKWD, miejscowy Ukrainiec i sąsiad Żyd, który był bogaty i nam przyjazny, ale już miał na rękawie czerwoną opaskę. Oficer oświadczył, że pojedziemy do ojca i po przeprowadzeniu rewizji mamy wychodzić. Pozwolono zabrać osobiste dokumenty, trochę żywności i ubrania. Mama do była bohaterka, nie straciła głowy. Pomimo oporu i zakazu (trochę wstawił się Żyd) napakowała żywności, ile się dało, i ubrań (to nam uratowało życie po deportacji do Kazachstanu; wymienialiśmy na kawałek chleba).

Agafia Lech wraz z dziećmi nie wiedziała, bo nie mogła wiedzieć, że oficer NKWD ich okłamał, mówiąc, że jadą do męża i ojca. 13 kwietnia 1940 roku Stefan Lech już nie żył. 5 kwietnia w piwnicy prawosławnego klasztoru w Twerze przejętego przez NKWD tak jak i tysiące innych policjantów otrzymał strzał w tył głowy, a zwłoki jego i współwięźniów zapełniły zbiorowe mogiły w Miednoje. Jego rodzinę wywieziono do Kazachstanu.
Po wielu latach Władysławie Banasiak dane było udać się z pielgrzymką do miejsca kaźni jej ojca. Odwiedziła też zbiorowy grób w Miednoje, gdzie wśród tysięcy tabliczek z nazwiskami zamordowanych odnalazła nazwisko swojego ojca.

Ocena artykułu:
This entry was posted on 31 stycznia 2009 at sobota, stycznia 31, 2009 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

1 komentarze

Miło,że pisze to wnuczka P.Władysławy.Pozdrawiam.

17 czerwca 2009 22:43

Prześlij komentarz